Słońce chyliło się już ku zachodowi gdy 78-letni Wiktor Nowak z walizką
w ręku przez nikogo nie zauważony, cicho zamknął za sobą drzwi Ośrodka
Domu Opieki Społecznej w małym miasteczku na Mazowszu, gdzie
przebywał od pół roku, a teraz jest już maj.
.
Wszystko wokół zazieleniło się, rozkwitało, szczebiotało i
rozśpiewało się ptasim głosem w okolicznych parkach, sadach, łąkach i
lasach. Wiktor skierował się do pobliskiego spożywczaka. Zrobił zakupy
na kilka dni - niezbędne do przeżycia. Stamtąd wyruszył na dworzec PKP
i zaraz znalazł się w pociągu. Wysiadł na małej stacyjce przed Warszawą.
.
Szedł z walizką dziarskim krokiem coraz szybciej przez las podpierając
się laską. Szedł tak zanim po 2,5 km. przebytej trasy nie ukazała się wieś
z rzędem domów po obu stronach drogi. Na ten widok twarz jego pojaśniała
i zabłyszczały oczy.
.
Przez te pół roku tęsknił za swoją wsią, za polem, sadem i tym
drewnianym domkiem z którym związał swoje życie i swojej rodziny.
Otworzył furtkę która cicho zaskrzypiała. Znalazł klucz do drzwi na starym
miejscu i otworzył dom. Wszedł do środka. Panował tu zaduch, a warstwa
kurzu pokrywała szyby w oknach, meble i wszystko co się tam znajdowało.
Pootwierał okna. Wyniósł na dwór pościel. Przyniósł wody ze studni, umył
okna i wytarł kurz z mebli. Ubrał wywietrzoną pościel i nakrył stół czystym
obrusem.
Było już ciemno na dworze gdy skończył myć podłogi w całym domu.
Poczuł się bardzo zmęczony po tych porządkach i trudach podróży.
.
Z dużym wysiłkiem zrobił sobie herbatę, kanapki, a po kolacji rozebrał
się i poszedł spać, ale sen nie przychodził. Doskwierał mu ból w
kręgosłupie i w prawym biodrze.
Rozmyślał wtedy o swoich rodzicach, rodzeństwie, o swoim
dzieciństwie w leśniczówce pod lasem - gdzie się wychował, o szkole,
o swojej młodości i o wojsku - gdzie odbył czynną służbę.
Wszyscy oni już odeszli z tego świata, tylko ja jeden jak palec z tej
całej rodziny się zostałem - rozmyślał.
.
Myślał też o żonie która rok temu, w piękny majowy poranek zmarła
w szpitalu na raka - chciał następnego dnia iść na cmentarz i zapalić
znicz na jej grobie. Wspominał czwórkę swoich dzieci i wnuki. Wszyscy
oni się rozjechali po całej Europie i Bóg jeden wie jak im się naprawdę
w życiu wiedzie.
.
Może się któreś jeszcze namyśli i wróci na tę ojcowiznę póki jeszcze
czas... pomyślał z nadzieją... bo jakże to? wszystko ma to pójść w obce
ręce? Uchowaj Boże! ale co robić? Panienko Przenajświętsza co robić?
.
Rozmyślania wkrótce przeszły w cichą modlitwę, a później co chwila
oczy napełniały się łzami - dopóki nie przyszedł sen który ukoił ból.
.
Następnego dnia rano obudziło go głośne kołatanie do drzwi
wejściowych domu. Zerwał się z łóżka i wyjrzał przez okno. Zobaczył
przed domem policyjny radiowóz. Ktoś się znów dobijał i krzyczał:
Panie Nowak! Jest Pan tam? Otwierać! bo wyważymy drzwi! Wszędzie
Pana szukaliśmy! Musimy Pana odstawić!
.
Ubrał się w pośpiechu, po czym szybko położył się na łóżko i dłońmi
zakrył uszy...
Teresa G.
22 maja 2018 r. - Publikacja - "ZATRZYMANIA". XXI Międzynarodowa Antologia Stowarzyszenia Autorów Polskich O/Warszawa II, kwiecień 2024 r.
- Publikacja w internetowym magazynie "KOZIRYNEK" - 19 maja 2024 r.