Zaszyci w swych gnijących norach
niecierpliwie otwierają sita żył
jak świętość celebrują to misterium
apogeum nasycenia.
Niespodziewanie przechodzą obok
głodowym marszem poszukiwań
dźwigając w oczach ciężar
gasnącego płomienia.
Czas wypełniony do granic
bolesnym miotaniem
między podaną dłonią
a strzykawki przelaniem.
Ostatnio opublikowany we wrześniu 2010 r.
w miesięczniku - "Libertas" nr. 28/2010
To jeden z moich dawnych wierszy (z lat 80-tych).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz